Nasz Blog, czyli artykuły o architekturze

12 października, 2014

Wieża, której nie ma

Na starych fotografiach północno-wschodni narożnik Zamku Książąt Pomorskich zdobi zabaw­na, neogotycka wieżyczka, wyrastająca sponad dachów kamieniczek starego miasta. Powstała podczas jednej z niemieckich przebudów, które odarły Zamek z renesansowej elegancji. O jej autorstwo podejrzewa się dziś Scabę i Schinkla, wybitnych twórców swojego czasu. Cokolwiek mówić o jej wartości, na pewno nie była więcej warta niż to co zniszczono, aby mogła powstać. Szkoda, nie szkoda, warto przynajmniej wiedzieć kiedy powstała i czemu służyła, bo przecież na okres stu lat wpisała się w historię naszego miasta.

Po objęciu panowania nad Pomorzem Zachodnim Niemcy rozpoczęli odbudowę zniszczo­nego Szczecina, wznosząc wo­kół umocnienia, które zmieniły miasto w twierdzę. Panujący wówczas Fryderyk Wilhelm I zadecydował o przeznaczeniu starej rezydencji Gryfitów na cele wojskowe, administracyjne i tylko okazjonalnie repre­zentacyjne. W 1721 r. król przyjął na dziedzińcu zamko­wym hołd od mieszkańców Szczecina. Dziedziniec ów zo­stał wcześniej powierzchownie wyremontowany i pokryty no­wym brukiem. W następnych latach na zamku dokonywano tylko bieżących napraw i wyko­nywano prace porządkowe, usuwające istniejące jeszcze ślady ostatnich wojen.

Po 1723 r. na zamek przenie­sione zostały główne urzędy władzy państwowej – Rejencja i Kamera, a nieco później także i urzędy Generalnego Superintendenta, Sądu Najwyższego, a także Konsystorz. Na ich potrze­by przeznaczone zostały skrzy­dła wschodnie i zachodnie. Skrzydło południowe przezna­czono na cele militarne, co przypieczętowało jego los. Ono też najwcześniej poddane zo­stało przebudowie. Fryderyk Wilhelm I rozporządził, aby umieścić tutaj arsenał, do cze­go świetnie, jego zdaniem, na­dawały się wielkie sale trzech kondygnacji. To wówczas właś­nie zniszczono także bogusławowe renesansowe attyki. Za­miast nich skrzydło pokryte zo­stało wysokim, mansardowym dachem, a jego elewację wy­kończono w modnym wówczas surowym stylu, zwanym baro­kiem fryderycjońskim.

Zamek Książąt Pomorskich w 1703r

Nie tylko jednak względy estetyczne i praktyczne zdecy­dowały o takich zmianach. Nie mniej istotne było dążenie wła­dzy niemieckiej do zacierania śladów świetności książąt pomor­skich. Najdłużej ostało się skrzydło północne. Nie bez znaczenia był fakt, że tradycyjna funkcja religijna i reprezenta­cyjna nie została zniszczona. W dalszym ciągu funkcjonował kościół zamkowy, którego du­chowny nosił tytuł pastora dworskiego. Na dwóch wyż­szych kondygnacjach mieściły się natomiast apartamenty kró­lewskie. Część z nich była urzą­dzona, umeblowana i stale przeznaczona do dyspozycji dworu, ale bywało i tak, że świ­ta królewska zajmowała całe dwa piętra.

Od 1735 r. obok kościoła prote­stanckiego w skrzydle północ­nym swoją siedzibę miał także kościół katolicki. Na jego potrze­by oddano jedną z sal książęce­go refektarza. Służyła temu ce­lowi do połowy XIX wieku. Dru­ga sala refektarza w narożniku przy skrzydle wschodnim prze­znaczona została na salon ogro­dowy Naczelnego Prezydenta Prowincji Pomorskiej, który re­zydował we wschodnim skrzy­dle. Salon ogrodowy wziął swą nazwę od ogrodów, które założo­no na północnych i wschodnich stokach wzgórza zamkowego na początku XVIII w.

W 1840 r. zapadła decyzja o roz­budowie północnego skrzydła zamku i przebudowie jego wnętrz. Zakres prac orzekła Królewska Wyższa Deputacja Budowlana, natomiast projekty przebudowy opracował ówczes­ny Dyrektor do Spraw Budowla­nych Skabella. Skrzydło północ­ne było już wtedy okaleczone przez wcześniejszą przebudowę z 1807 r. kiedy to rozebrano re­nesansową attykę, a całość po­kryto płaskim dwuspadowym dachem.

Rysunek z przewodnika po Szczecinie z 1889r

Zmiany dokonane w połowie XIXw. objęły swym zasięgiem część wnętrz oraz wystrój ele­wacji od strony północnej. Zre­alizowano wówczas oszkloną klatkę schodową z kolumnową galerią. Umożliwiała ona użyt­kownikom apartamentów pier­wszego piętra bezpośrednie wyjście do zamkowych ogro­dów, bez konieczności korzy­stania z głównych schodów. W tym okresie przebudowano tak­że północno-wschodni na­rożnik, dobudowując neo­gotycką, romantyczną wieżę wi­dokową. Nadbudowano także czwartą kondygnację pokrywa­jąc ją płaskim, ocynkowanym dachem. Język architektonicz­ny zastosowany przy przebudo­wie północnego skrzydła był popularny wówczas na całym Pomorzu. Mnóstwo starych, klasycystycznych i barokowych dworów przebudowano na mo­dłę neogotycką dodając nie­rzadko także wieże i pseudo-obronne baszty. Zamkowa wie­życzka udekorowana została krenelażem i masztem, na któ­rym zamontowano blaszaną chorągiewkę. Dotrwała tak do czasów ostatniej wojny.

Po przebudowie funkcja skrzydła północnego nie zmieniła się. Na­rożną salę dawnego zamkowe­go reflektarza nadal nazywano salą ogrodową. Przebudowano ją tylko obniżając nieco poziom i dekorując przeniesionym ze skrzydła Bogusławowego ko­minkiem Bogusława XIV. Część tego kominka, konkretnie nad­stawa z herbami Bogusława i jego żony Anny Jagiellonki i datą 1626, wmurowana została nad portalem książęcej stajni. Niestety, ostatnia wojna znisz­czyła zarówno kominek jak i kartusz herbowy.

Neogotycka wieża natomiast ocalała i dopiero odbudowa i re­konstrukcja zamku w latach pięć­dziesiątych spowodowała, że ją usunięto. Nie mieściła się w kon­cepcji odnawiania zamku, w jego pierwotnej książęcej świetności. Przy rekonstrukcji zamku w sty­lu renesansowym jej istnienie rzeczywiście było nieuzasadnio­ne -tym bardziej, że musiano od­tworzyć renesansowe attyki, a tym samym zlikwidować nadbu­dowane w XIX w. dodatkowe piętro. Można się dzisiaj jednak spierać, czy jej rozebranie rze­czywiście było potrzebne. Sztuka konserwatorska stoi na stanowi­sku uszanowania wszystkich na­warstwień historycznych, a tym samym ukazywania w ten sposób oddziaływania czasu na archi­tekturę. W tym kontekście jed­nak należałoby pozostawić za­mek w formie, w jakiej zastali go Niemcy, a to dla Polaków, którzy za wszelką cenę usiłowali do­trzeć do słowiańskich korzeni Pomorza, było wtedy nie do przyjęcia. Tak więc i romantycz­na wieżyczka musiała ulec tym priorytetom i przestać istnieć. Cóż, szkoda, nie szkoda…

Leszek HERMAN
Powyższy tekst powstał w opar­ciu o publikację pani Krystyny Kroman w książce „Zamek Ksią­żęcy w Szczecinie”.
Artykuł został opublikowany w Gazecie Wyborczej 31-03-1994r.



Marcin Herman

About Marcin Herman

  •